Prof. Tomasz Pawłowski: kardiologów inwazyjnych jest coraz mniej

Opublikowane 29 marca 2023
Prof. Tomasz Pawłowski: kardiologów inwazyjnych jest coraz mniej
Jeśli nic nie zrobimy, już niedługo polskie pracownie hemodynamiczne będą świecić pustkami, taką diagnozę kardiologii inwazyjnej stawia dr hab. med. Tomasz Pawłowski, prof. CMKP, Kierownik Pracowni Kardioangiografii Kliniki Kardiologii Państwowego Instytutu Medycznego MSWiA w Warszawie. Jest wiele przyczyn systemowych, które sprawiają, że jest nas coraz mniej, a niestety pacjentów coraz więcej. Nie ma nas kto zastąpić i trzeba działać. - dodaje.
Wszechstronnie wykształceni
 
Kardiolodzy inwazyjni to wąska grupa lekarzy kardiologów, którzy dziś mocno rozszerzają swoje umiejętności dla dobra i zdrowia pacjenta - tego wymaga starzejące się społeczeństwo.
Dziś w portfolio kardiologa interwencyjnego jest nie tylko leczenie ostrych i przewlekłych zespołów wieńcowych, czyli zawałów serca i tzw. „wieńcówki” ale również coraz częściej sięgamy po leczenie wad strukturalnych - wad nabytych serca, a że ze względu na starzejące się społeczeństwo, tych pacjentów wciąż przybywa, to właśnie metody kardiologii interwencyjnej są metodami z wyboru przy leczeniu tych pacjentów, których kardiochirurdzy dyskwalifikują od swoich zabiegów ze względu na większą inwazyjność i większe ryzyko powikłań i zgonów. Jak choćby przy wymianie zastawki aortalnej. - mówi prof. Pawłowski.
 
Kardiolodzy interwencyjni to lekarze, którzy są bardzo wszechstronnie wykształceni nie tylko na polu zabiegowym, ale również coraz częściej w intensywnej terapii kardiologicznej oraz w angiologii.
Kardiolodzy inwazyjni swoimi umiejętnościami potrafią pokryć wiele problemów współczesnego pacjenta z chorobami serca i naczyń, a także znacznie poprawić stan zdrowia i jakość życia chorych na współistniejące z kardiologicznymi schorzenia, niestety, tych samodzielnych i wszechstronnych operatorów kardiologii jest coraz mniej. - stwierdza profesor.
 
Pacjentów coraz więcej, kardiologów coraz mniej
 
Braki kadrowe w leczeniu kardiologicznym są coraz większe i dotyczą zarówno zespołów medycznych asystujących przy zabiegach, jak i samych inwazyjnych kardiologów. Coraz bardziej widoczna staje się luka pokoleniowa, której nie ma jak zapełnić.
Samodzielnych operatorów kardiologii inwazyjnej w Polsce jest ok. 600, a liczba pacjentów z roku na rok rośnie. Waga medyczna i społeczna naszej specjalizacji rośnie, ponieważ potrafimy nie tylko leczyć chorych w stanach bezpośredniego zagrożenia życia, ale również nabyte z wiekiem wady serca, które leczymy w sposób przezskórny, małoinwazyjny, bardziej dla pacjenta bezpieczny i mniej obciążający. Niestety nie jesteśmy w wielu aspektach naszej pracy wspierani przez system, a to przekłada się na zmniejszenie liczby rezydentów w kardiologii inwazyjnej, problem staje się bardzo poważny. - przyznaje prof. Pawłowski.
 
Jak wymienia, powodów tej ogromnej luki pokoleniowej jest wiele, a jedną z najważniejszych jest czasochłonność tej pracy i bezpośrednie narażenie zdrowia operatora podczas zabiegów długotrwale wystawionego na promieniowanie jonizujące.
 
Kardiolog pacjentem
 
Kardiolodzy inwazyjni podczas swojej pracy są bezpośrednio narażeni na promieniowanie, które z czasem może powodować znaczny uszczerbek na zdrowiu - to również jeden z powodów, dla których kobiety tak rzadko decydują się na tą specjalizację chcąc w swoim życiu spełnić się również w roli matki.
To problem wad wzroku, jaskry, zaćmy, to choroby układu kostno-stawowego, nowotwory układu nerwowego, to ciężkie dyskopatie kręgosłupa lędźwiowego i piersiowego. Codzienne wykonując zabiegi musimy nosić ciężkie ołowiane fartuchy, które wpływają na stan naszych stawów i kręgosłupa. Dodatkowo, nie jesteśmy wspierani przez system ochrony zdrowia, nasza praca nie jest zaliczana do tych ryzykownych, nie mamy nawet rejestru chorób zawodowych w kardiologii, dlatego w swoim programie wyborczym, jako kandydat na Przewodniczącego Asocjacji Interwencji Sercowo-Naczyniowych Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego, które odbywają się w kwietniu 2023 r. postanowiłem umieściłem realne działania na rzecz zmiany tej sytuacji dla naszego środowiska. - podkreśla prof. Pawłowski.
 
Rejestr chorób zawodowych w kardiologii inwazyjnej
 
Prof. Pawłowski uważa, że to właśnie stworzenie takiego rejestru mogłoby być jednym ze sposobów na zatrzymanie pogłębiającej się luki pokoleniowej w kardiologii, dałoby większe bezpieczeństwo zawodowe, medyczne i społeczne lekarzom tej niezwykle ważnej dla pacjentów specjalizacji.
Trzeba powiedzieć to głośno - sami narażamy nasze życie, podczas ratowania życia pacjentów i zasługujemy na ochronę naszego zdrowia i większe prawa zawodowe, podobnie jak operatorzy koparek czy maszyn wytwarzających wibracje na budowie. Proponuję, by stworzyć rejestr chorób zawodowych w kardiologii inwazyjnej, - zarówno dla operatorów, jak i kadr medycznych uczestniczących w naszych zabiegach, dzięki czemu nasza praca stałaby się bezpieczniejsza, bardziej przewidywalna i atrakcyjna dla obecnych i kolejnych pokoleń lekarzy.
 
Wnioski z takiego rejestru mogłyby być podstawą do ubiegania się o konkretne prawa m.in. prawo do wcześniejszego przechodzenia na emeryturę, prawo do świadczeń medycyny pracy, zapewnienie cyklicznych badań tak jak w przypadku innych grup zawodowych, które mają uznane choroby zawodowe. Same badania okresowe, które przechodzimy, aby być dopuszczonym do pracy w promieniowaniu jonizującym, są niewystarczające. Konsekwencje chorób, których doświadczamy i nabywamy w trakcie naszej pracy są długofalowe i wymagają leczenia w późniejszych okresach
My też możemy być pacjentami i bardzo często zostajemy nimi przez naszą pracę. Jest nas mało, a wyszkolenie operatora kardiologii inwazyjnej trwa latami. Jeśli nie będzie napływu nowych specjalistów, to za parę lat pracowni kardiologii inwazyjnej będą świecić pustkami. Kwestia chorób zawodowych kardiologów inwazyjnej to jeden z elementów, która może poprawić sytuację. Tym bardziej, że problem dotyczy także personelu medycznego, pielęgniarek i techników.
 
źródło: Klinika Kardiologii, Państwowego Instytutu Medycznego MSWiA
Foto: Dariusz Pańczyk