Radioterapia w raku prostaty – skuteczność, bezpieczeństwo i przyszłość leczenia
Opublikowane 03 października 2025
Panie Doktorze, coraz częściej mówi się o konieczności dbania o zdrowie mężczyzn po 40. roku życia. Dlaczego właśnie w tym wieku tak ważna staje się czujność onkologiczna i badanie prostaty?
lek. Jacek Sadowski: To, co chciałbym przekazać dla wszystkich mężczyzn – i nie tylko tych w grupie wiekowej, u której najczęściej rozpoznaje się raka prostaty – to apel do każdego pana, który skończył 40 lat: zwracajcie uwagę na objawy, które mogą sugerować chorobę. Nie bójmy się o nich myśleć ani mówić, a w razie wątpliwości kontaktujmy się z lekarzem. Jest to choroba, którą można zdiagnozować w bardzo prosty sposób na wczesnym etapie.
Trzeba tylko wiedzieć, na co zwrócić uwagę. Pierwsza rzecz, którą panowie mogą zrobić sami, to porównać swoje nawyki związane z oddawaniem moczu. Powszechnie dostępna jest tzw. skala IPSS – siedem prostych pytań, na które można odpowiedzieć i zsumować punkty. To daje już podpowiedź, czy trzeba udać się do lekarza.
Ostatnie lata, zwłaszcza w ramach programu „Profilaktyka 40+”, pokazały, że badanie PSA pozwalało przypadkiem wykryć chorobę u wielu mężczyzn w wieku 50–60 lat. Wczesne wykrycie raka prostaty umożliwia skuteczne leczenie, bez narażania pacjenta na poważne powikłania czy okaleczające zabiegi.
Trzeba tylko wiedzieć, na co zwrócić uwagę. Pierwsza rzecz, którą panowie mogą zrobić sami, to porównać swoje nawyki związane z oddawaniem moczu. Powszechnie dostępna jest tzw. skala IPSS – siedem prostych pytań, na które można odpowiedzieć i zsumować punkty. To daje już podpowiedź, czy trzeba udać się do lekarza.
Ostatnie lata, zwłaszcza w ramach programu „Profilaktyka 40+”, pokazały, że badanie PSA pozwalało przypadkiem wykryć chorobę u wielu mężczyzn w wieku 50–60 lat. Wczesne wykrycie raka prostaty umożliwia skuteczne leczenie, bez narażania pacjenta na poważne powikłania czy okaleczające zabiegi.
Gdy już dojdzie do diagnozy, coraz częściej mówimy o radioterapii. Wielu pacjentów kojarzy ją głównie z leczeniem wspomagającym po operacji, ale jej zastosowanie jest o wiele szersze. Jakie miejsce zajmuje radioterapia w leczeniu raka prostaty i w jakich sytuacjach klinicznych jest stosowana?
lek. Jacek Sadowski: Radioterapia jest jedną z podstawowych metod leczenia każdego nowotworu, w tym raka prostaty. Stosuje się ją szczególnie u pacjentów, którzy nie mogą być leczeni chirurgicznie. To metoda, którą można wykorzystywać równie skutecznie samodzielnie.
Ogromny postęp dokonał się w ciągu ostatnich kilkunastu lat – zarówno jeśli chodzi o technologię aparatów, jak i wyposażenie w urządzenia pozwalające kontrolować przebieg leczenia i ograniczać ryzyko powikłań, zarówno wczesnych, jak i późnych. To, co wydarzyło się w diagnostyce i planowaniu terapii, sprawiło, że radioterapia stała się metodą coraz bardziej bezpieczną i precyzyjną.
Leczenie raka prostaty powinno być od samego początku interdyscyplinarne. Każdy pacjent powinien przejść konsylium wielodyscyplinarne, na którym omawia się możliwe metody leczenia. W naszym ośrodku takie konsylia działają od lat i pacjent od samego początku otrzymuje informację o wszystkich dostępnych opcjach leczenia. Bardzo dobrze układa nam się współpraca z urologami i onkologami klinicznymi, co pozwala na prowadzenie terapii w sposób skoordynowany i kontrolowany.
Leczenie raka prostaty powinno być od samego początku interdyscyplinarne. Każdy pacjent powinien przejść konsylium wielodyscyplinarne, na którym omawia się możliwe metody leczenia. W naszym ośrodku takie konsylia działają od lat i pacjent od samego początku otrzymuje informację o wszystkich dostępnych opcjach leczenia. Bardzo dobrze układa nam się współpraca z urologami i onkologami klinicznymi, co pozwala na prowadzenie terapii w sposób skoordynowany i kontrolowany.
Radioterapia ma dziś trzy główne zastosowania: może być leczeniem samodzielnym, leczeniem uzupełniającym po zabiegu operacyjnym oraz leczeniem ratunkowym w przypadku niepowodzenia chirurgii. W każdej z tych sytuacji daje realną szansę na skuteczne wyleczenie chorego. Myślę, że w kolejnych latach jej znaczenie będzie jeszcze większe – pod warunkiem, że będzie prowadzona we współpracy z innymi specjalistami.
Radioterapia to jednak nie jedna metoda, ale różne opcje terapeutyczne. Jakie są te najważniejsze?
lek. Jacek Sadowski: W leczeniu raka prostaty mamy do dyspozycji dwie podstawowe techniki. Pierwsza to teleradioterapia – napromienianie z zewnątrz. Druga to brachyterapia, czyli wprowadzenie źródeł promieniowania bezpośrednio do gruczołu krokowego przy pomocy specjalnych aplikatorów. Formalnie jest to zabieg, ale dla pacjentów nie jest szczególnie obciążający. W wielu sytuacjach klinicznych łączenie tych dwóch metod jest wręcz rekomendowane jako standard leczenia.
W naszym ośrodku leczymy w ten sposób około 400 pacjentów rocznie i ta liczba systematycznie rośnie, mimo że urolodzy przeprowadzają coraz więcej zabiegów chirurgicznych i stale doskonalą swoje techniki. Wynika to z faktu, że świadomość pacjentów rośnie, coraz częściej zgłaszają się oni do kontroli i udaje się rozpoznać nowotwór na wczesnym etapie, kiedy możliwe jest leczenie radykalne. Dlatego zarówno dla urologów, jak i dla nas pracy nie zabraknie.
Jeszcze kilka dekad temu radioterapia budziła obawy pacjentów związane z powikłaniami. Jak wygląda to dziś?
lek. Jacek Sadowski: Ogromny postęp dokonał się także w samej technice radioterapii. Wciąż zdarza się, że pacjenci pytają przed leczeniem: „Czy będę poparzony? Czy zostaną ślady?”. To przekonania historyczne, związane z aparaturą sprzed 30–40 lat. Dziś dysponujemy zupełnie inną technologią – nowoczesnymi akceleratorami, które pozwalają precyzyjnie napromieniać prostatę i jednocześnie chronić sąsiednie narządy, takie jak odbytnica, pęcherz czy jelito cienkie. Wcześniej to one często reagowały powikłaniami, które były dla pacjentów uciążliwe i wymagały dodatkowego leczenia.
Naszym priorytetem jest nie tylko skuteczność, ale też bezpieczeństwo. Radioterapia prowadzona jest w seriach – kilkunastu, czasem kilkudziesięciu frakcji – dlatego kluczowa jest powtarzalność. Codziennie musimy zapewnić pacjentowi takie same warunki, aby jakość terapii była stabilna, a efekty przewidywalne. Dzięki temu radioterapia raka prostaty jest dziś terapią skuteczną, bezpieczną i coraz mniej obciążającą dla chorego.
Wspomniał Pan o nowoczesnych technologiach. Czym jest radioterapia adaptacyjna, o której coraz częściej się mówi?
lek. Jacek Sadowski: To przyszłość radioterapii. Polega na dostosowywaniu dawki promieniowania do zmieniających się warunków anatomicznych pacjenta w czasie rzeczywistym. W standardowej radioterapii opieramy się na jednym badaniu tomograficznym wykonanym na początku leczenia. Na tej podstawie przygotowujemy plan terapeutyczny, który staramy się realizować przez cały cykl napromieniania. Problem w tym, że prostata to narząd ruchomy, a sąsiadujące z nią odbytnica i pęcherz również mogą zmieniać swoje położenie. W efekcie codzienna sytuacja anatomiczna pacjenta bywa inna niż ta, którą uwzględniliśmy w planie referencyjnym.
Radioterapia adaptacyjna w czasie rzeczywistym pozwala na przygotowanie pacjenta do leczenia dokładnie w danym dniu i momencie – już wtedy, gdy leży na stole terapeutycznym. Dzięki specjalistycznym aparatom, oprogramowaniu i badaniom obrazowym możemy na bieżąco korygować plan leczenia, tak aby napromienianie było jak najlepiej dopasowane do aktualnej anatomii pacjenta.
To jednak wymaga pracy całego zespołu – lekarza radioterapeuty, fizyka medycznego, który sprawdza poprawność planu od strony dozymetrycznej, oraz technika elektroradiologa, który realizuje terapię. Coraz częściej wykorzystujemy w tym procesie również sztuczną inteligencję, aby szybciej i precyzyjniej dopasować dawkę do narządów, które leczymy i tych, które musimy chronić.
Taka metoda to ogromny postęp – pozwala leczyć mniejsze objętości, znacznie lepiej chroni zdrowe narządy i minimalizuje ryzyko powikłań. Na razie jednak radioterapia adaptacyjna jest technologią wymagającą – potrzebuje specjalnego sprzętu, dużego zaangażowania personelu i odpowiedniej organizacji pracy. W Świętokrzyskim Centrum Onkologii nie mamy jeszcze takich możliwości, ale traktujemy je jako nasz najbliższy cel rozwojowy. W Polsce są już ośrodki, które prowadzą takie leczenie i z roku na rok będzie ich coraz więcej.
Skoro mówimy o tak zaawansowanych technikach, pojawia się pytanie o zasoby – finansowe i organizacyjne. Co dziś jest największym wyzwaniem inwestycyjnym w radioterapii?
lek. Jacek Sadowski: Rozwój radioterapii zawsze wiąże się z dużymi nakładami. Ośrodki same nie są w stanie udźwignąć kosztów – niezbędne jest wsparcie ministerstwa i samorządów. Planujemy doposażenie w rezonans do planowania radioterapii i rozbudowę zaplecza fizyki medycznej. W perspektywie kilku lat chcemy także wdrożyć radioterapię adaptacyjną w czasie rzeczywistym. To inwestycje, które wymagają dużych środków, ale decydują o jakości leczenia pacjentów.
Mówił Pan o inwestycjach w sprzęt i nowe technologie. Ale równie ważne wydaje się to, jak cały system leczenia jest zorganizowany. Dlaczego w onkologii tak istotna staje się dziś współpraca wielu specjalistów?
lek. Jacek Sadowski: Onkologia stała się obecnie specjalnością wielodyscyplinarną. To już nie jest tak jak dawniej, że chirurg leczył swoich pacjentów, radioterapeuta swoich, a onkolog kliniczny swoich. Dziś przy większości rozpoznań chorób nowotworowych leczenie musi być interdyscyplinarne. Te metody się uzupełniają i – jestem przekonany – w przyszłości będą się jeszcze mocniej zazębiać.
Nie chodzi tylko o rozwój radioterapii, ale także chirurgii i onkologii klinicznej – wszystkie te obszary muszą ze sobą współpracować, aby pacjent był leczony kompleksowo i na odpowiednim poziomie. Ogromne znaczenie ma też diagnostyka, od której wszystko się zaczyna. Mówimy o diagnostyce obrazowej, molekularnej, histopatologicznej – dopiero na tej podstawie możemy planować kolejne etapy terapii.
Dlatego właśnie interdyscyplinarność to nie modny slogan, ale warunek skuteczności. Tylko wtedy, gdy różne działy i kliniki są ze sobą powiązane, ośrodek może działać tak, jak powinien, a pacjent ma pewność, że jego leczenie będzie dobrze zaplanowane i skoordynowane.
Rozmawialiśmy o organizacji leczenia i współpracy specjalistów. Ale równie ważna jest sama postawa pacjentów. Jak Pan ocenia ich świadomość – czy dziś przychodzą na leczenie z większym zaufaniem i wiedzą niż kiedyś?
lek. Jacek Sadowski: Myślę, że świadomość pacjentów zdecydowanie wzrasta. To także zasługa działalności edukacyjnej mediów i organizacji, które pomagają ludziom zrozumieć, że leczenie onkologiczne nie jest czymś strasznym. To leczenie, które ma przywrócić zdrowie. Kiedyś radioterapia czy chemioterapia kojarzyły się głównie ze skutkami ubocznymi, dziś widzimy pacjentów, którzy przychodzą na zabiegi z uśmiechem i równie zadowoleni wychodzą z leczenia. To naprawdę cieszy.
Na pewno coraz częściej pacjenci trafiają do nas wcześniej niż kiedyś, co ma ogromne znaczenie dla skuteczności terapii. Ale pozostaje jeszcze sporo do zrobienia, zwłaszcza jeśli chodzi o proces diagnostyczny. Chodzi o to, by leczenie zaczynało się we właściwym momencie. Zmierzamy w dobrym kierunku, ale trzeba jeszcze trochę pracy i czasu, by system działał tak, jak wszyscy byśmy tego chcieli.
Coraz częściej mówi się, że nowoczesne leczenie onkologiczne pozwala pacjentom funkcjonować niemal normalnie. Czy w trakcie radioterapii chorzy mogą prowadzić życie zawodowe i codzienne tak jak wcześniej?
lek. Jacek Sadowski: Tak, to coraz bardziej widoczne. Odsetek pacjentów, którzy w trakcie radioterapii nie zawieszają aktywności zawodowej, systematycznie rośnie. Nawet jeśli formalnie korzystają ze zwolnienia lekarskiego, to mimo wszystko pozostają aktywni. To dowód na to, że pacjent poddawany radioterapii może wrócić do pracy, a jeśli nie powie współpracownikom, że jest w trakcie leczenia, to nikt tego po nim nie pozna.
To także pokazuje, że skutki uboczne radioterapii są dziś dużo mniejsze i mniej uciążliwe niż kiedyś – nie eksponują się w trakcie leczenia, nie wykluczają pacjenta z życia społecznego czy zawodowego. Wraz z dalszym rozwojem technologii radioterapia będzie jeszcze skuteczniejsza i jeszcze mniej obciążająca dla chorego.
Wspomnieliśmy o pacjentach leczonych radykalnie, ale wielu chorych trafia do lekarzy już w zaawansowanym stadium nowotworu. Czy dla nich również medycyna ma dziś realne możliwości pomocy?
lek. Jacek Sadowski: Zdecydowanie tak. Jeszcze 40–50 lat temu wiele zaawansowanych nowotworów uważano za choroby nieuleczalne, które przebiegały bardzo szybko i dramatycznie. Dziś sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Coraz częściej nawet w stadium rozsiewu potrafimy wprowadzić chorobę w fazę przewlekłą. Oznacza to, że pacjent, choć nadal wymaga leczenia, nie odczuwa uciążliwych objawów, które przypominałyby mu o chorobie na co dzień.
To ogromny postęp – przeżycia pacjentów z zaawansowaną chorobą nowotworową liczymy już nie w miesiącach, ale w latach. I co ważne, są to lata w dobrym komforcie życia. Chory nie spędza czasu w szpitalu, ale normalnie funkcjonuje – zajmuje się domem, pracą, swoimi pasjami. O chorobie przypominają mu tylko wizyty kontrolne czy konieczność przyjęcia leków. To pokazuje, że nawet w zaawansowanym stadium nowotwór może być dziś traktowany jak choroba przewlekła.
Na koniec chciałabym zapytać o perspektywę międzynarodową. Jak Polska wypada dziś na tle Europy, jeśli chodzi o nowoczesną radioterapię i chirurgię onkologiczną?
lek. Jacek Sadowski: Myślę, że absolutnie nie mamy się czego wstydzić. Jeśli chodzi o radioterapię, to nie odbiegamy od wiodących ośrodków europejskich. Podobnie wygląda sytuacja w chirurgii – zabiegi laparoskopowe stały się już standardem, a operacje przy asyście robota są dostępne w coraz większej liczbie ośrodków. Te techniki sprawiają, że pacjent nie musi spędzać w szpitalu kilku dni, ale często już po jednym–dwóch dniach może wracać do aktywności.
Podobny postęp widzimy w radioterapii. Trzy dekady temu leczenie wiązało się z poważnymi odczynami popromiennymi, które trwały tygodniami. Dziś często nie ma ich wcale, a pacjent wraca do normalnego funkcjonowania bardzo szybko, niekiedy jeszcze tego samego dnia po zakończeniu frakcji. To pokazuje, że onkologia w Polsce staje się coraz bardziej nowoczesna i coraz mniej obciążająca dla chorego i jego rodziny.
Chciałbym też podkreślić apel, który powtarzam przy każdej okazji: mężczyźni po 40., 50., 60. roku życia muszą pamiętać o profilaktyce. Rak prostaty jest coraz częściej diagnozowany właśnie w tej grupie. Jeśli pojawiają się niepokojące objawy, nie warto zwlekać – trzeba udać się do urologa i wykluczyć poważną chorobę. To prosta decyzja, która może uratować życie.
źródło: Redakcja Medicalpress
Autor:
Redakcja MedicalPress