Gilbert Kolbe: Po 30 latach marazmu w ochronie zdrowia, przyszedł czas na konkretne i szerokie reformy

Opublikowane 08 listopada 2021
Gilbert Kolbe: Po 30 latach marazmu w ochronie zdrowia, przyszedł czas na konkretne i szerokie reformy
Pieniądze nie są panaceum na poprawę sytuacji w ochronie zdrowia. Potrzebna jest rzetelna, ambitna i odważna reforma opieki zdrowotnej, tak aby zapewnić wydolność systemu. W tej chwili dosypuje się pieniądze do „kosza z dziurą”. Sztandarowe 7% PKB na zdrowie, jak podają obecnie ekonomiści, nic nie zmieni, ze względu na inflację i wzrost kosztów. Trzeba sobie jasno powiedzieć, po 30 latach marazmu w ochronie zdrowia, przyszedł czas na konkretne i szerokie reformy. Obecnie co roku Polacy wydają ok. 25 mld. złotych na prywatną opiekę medyczną, bo nie otrzymują właściwej opieki w systemie publicznym. - przekonuje Gilbert Kolbe, rzecznik Białego Miasteczka, Komitet Protestacyjno-Strajkowy Ochrony Zdrowia. 
Ostatnie miesiące upłynęły pod znakiem protestu pracowników ochrony zdrowia, pomimo trwających rozmów z resortem zdrowia oraz nowym ministrem ds. dialogu Piotrem Bromberem, nie doszło jednak do porozumienia i uzgodnienia wspólnego stanowiska. Dlaczego?  W jakim punkcie się znajdujemy?

Gilbert Kolbe: Można powiedzieć, że nie zgadzamy się obecnie w żadnym punkcie. Ministerstwo Zdrowia wyszło z założenia, że przedstawienie jakiejkolwiek propozycji Komitetowi Protestacyjnemu spotka się z ciepłym przyjęciem. Etap na którym się znajdujemy w gruncie rzeczy możemy nazwać „NIEporozumieniem”. Tym bardziej, że w proponowanym przez resort zdrowia porozumieniu nie były zawarte żadne konkretne propozycje czy terminy realizacji. Przedstawiony dokument nie był także skonsultowany wcześniej z naszymi przedstawicielami.

Nie dostrzegliśmy nowej jakości w dialogu także po powołaniu nowego wiceministra. Mamy wrażenie, że jest to ruch bardziej PR-owy, ponieważ forma rozmów i negocjacji z ministerstwem zdrowia absolutnie się nie zmieniła. Nadal wielu rzeczy dowiadujemy się z konferencji prasowych zamiast bezpośrednich rozmów z przedstawicielami ministerstwa, co wydłuża czas i utrudnia dialog. Tym bardziej, że nie mamy wiedzy o tym, aby Pan Minister Bromber miał jakiekolwiek możliwości sprawcze czy decyzyjne. Nie znamy konkretnych kompetencji Pana Ministra, poza ogólnikowym „dialogiem”. A forma rozmów miała bardziej charakter monologu ze strony resortu, przedstawicieli departamentów i AOTMiT, niż faktycznego dialogu.

Dokąd zatem zmierza protest? Czy widzą jeszcze Państwo szanse na porozumienie?

Gilbert Kolbe: Zastanawialiśmy się nad zdecydowanym krokiem czyli zaostrzeniem protestu. Ale tak naprawdę protest sam się zaczął zaostrzać samoistnie. Cyklicznie publikujemy informację pokazującą jak wiele oddziałów, przychodni czy stacji pogotowia ratunkowego nie działa, ponieważ są problemy z personelem. Często wspominany w mediach Szpital w Prokocimiu rozpoczął protest zupełnie oddolnie. Tymczasem ministerstwo zdrowia z uporem twierdzi, że wszystko jest w porządku, otwierane są z rozmachem nowe szpitale tymczasowe, dostawiane nowe łóżka dla pacjentów covidowych, nie uwzględniając faktu, że jeśli rekrutuje się lub deleguje personel do szpitala tymczasowego to zabiera się personel z innych oddziałów, które często nie są w stanie funkcjonować i nie mogą opiekować się pacjentami, którzy tej pomocy także potrzebują. Co za tym idzie, dług zdrowotny, który jest zaciągnięty już po poprzednich falach koronawirusa cały czas narasta i będzie jeszcze bardziej rósł.

Protest trwa i się nie wypala, białe miasteczko trwać będzie do momentu, kiedy uznamy, że nie ma ku niemu dalszej potrzeby. Białe miasteczko od początku było i jest symbolem protestu. Ono nie jest celem protestu samym w sobie. W naszej ocenie im bardziej pogarszać się będzie sytuacja pandemiczna, a potwierdzają to modele predykcyjne, to będzie to potęgować efekt samo-zaostrzania się protestu zawodów medycznych. Pracownicy ochrony zdrowia są zmęczeni, coraz częściej słyszymy, że nie są w stanie i nie chcą już brać dodatkowych dyżurów, ponad ich siły. Wielu z nich decyduje się na tzw. ”cichy protest”, na pierwszy rzut oka niezauważalny, tzn. nie rezygnują z pracy, ale nie godzą się na kolejny i następny dodatkowy dyżur. Osoby młode, które dopiero rozpoczynają pracę, bardzo często rezygnują po kilku miesiącach. To są autentyczne historie, absolwentów akademii medycznych, którzy rezygnują z pracy w publicznej służbie zdrowia i przechodzą do sektora prywatnego. To nie jest kwestia wyłącznie pieniędzy, jak się często mówi, ale możliwości pracy w „normalnych” warunkach, gdzie starcza czasu dla pacjenta i należytą uwagę, gdzie lekarz jest wypoczęty i zregenerowany.

Ten aspekt będziemy obecnie mocniej nagłaśniać, bo do tej pory zajmowaliśmy się głównie zamkniętymi oddziałami i brakiem dostępu do opieki. A trzeba pokazać ile jednostek i klinik ma ograniczone przyjęcia ze względu na braki personelu. Myślę, że w Polsce mało który oddział działa na pełnych obrotach. Ponadto lekarze też chorują, a w obecnej sytuacji nie ma już kto ich zastępować.

Jestem przekonany, że Pan Minister w pewnym stopniu tylko zdaje sobie z tego sprawę, i nie ma pełnej świadomości jak wygląda sytuacja, dlatego też zabiegamy o udział Pana Premiera. Z doświadczenia wielokrotnie słyszeliśmy słowa Ministra Zdrowia, które z jakiś powodów mijają się z prawdą. Nie rozumiemy takich wypowiedzi, jak ta, że szkoły mają być za wszelką cenę otwarte. Prawda jest taka, że całe klasy trafiają co chwila na kwarantannę z powodu zachorowań na covid-19. Takie wypowiedzi są co najmniej niefortunne, mówimy tu bowiem o cenie życia wielu ludzi.

Coraz więcej pacjentów, zwłaszcza onkologicznych, jest diagnozowanych zbyt późno, aby mieć szansę na wyleczenie, właśnie przez zamykanie oddziałów, ich przekształcanie i brak rozwiązania palących problemów ochrony zdrowia, o których apelujemy od dłuższego czasu. Zeszły rok przyniósł niechlubne 120 tysięcy nadmiarowych zgonów, nie związanych z pandemią. To co będzie się działo po pandemii będzie równie trudne jak to z czym mamy do czynienia obecnie. To są dramaty ludzkie, których chcemy uniknąć. Obecnie chyba każdy z nas zna kogoś, kto w ostatnim czasie miał problem z dostępem do zabiegu, operacji czy innej interwencji medycznej. Pacjenci muszą mieć dostęp do opieki, tylko czy będzie komu się nimi opiekować?

Jednocześnie warto podkreślić, że protest nie skupia się wyłącznie na aktualnym brakach personelu. Problemem jest także to, że osoby które wchodzą do zawodu, otrzymują prawo wykonywania zawodu, wyjeżdżają za granicę lub pracują w sektorze prywatnym. Dlatego proponujemy takie rozwiązania, które zachęcą do pozostania w kraju, aby przy zwiększonych limitach przyjęć na studia, faktycznie kadr medycznych w publicznym systemie było więcej.

Tym bardziej nie chodzi tu o pazerność medyków i wielkie zarobki, jak to przedstawiane jest czasem w narracji decydentów. Pieniądze nie są panaceum na poprawę sytuacji w ochronie zdrowia. Potrzebna jest rzetelna, ambitna i odważna reforma opieki zdrowotnej, tak aby zapewnić wydolność systemu. W tej chwili dosypuje się pieniądze do „kosza z dziurą”. Sztandarowe 7% PKB na zdrowie, jak podają obecnie ekonomiści, nic nie zmieni, ze względu na inflację i wzrost kosztów. Trzeba sobie jasno powiedzieć, po 30 latach marazmu w ochronie zdrowia, przyszedł czas na konkretne i szerokie reformy. Obecnie co roku Polacy wydają ok. 25 mld. złotych na prywatną opiekę medyczną, bo nie otrzymują właściwej opieki w systemie publicznym.

W naszej ocenie jest jeszcze szansa na porozumienie. To nie jest pierwsza sytuacja kiedy dochodzi do protestu w ochronie zdrowia, ale problemy się cały czas nawarstwiają. Myślę, że w końcu Pan Premier będzie musiał się z nami spotkać i zmierzyć się z powagą tematu. Liczymy na to, że szef rządu zdecyduje się na interwencję. Obecnie mamy poczucie, że trochę udaje się, że problemu nie ma.

Sytuacja nie napawa optymizmem. W dużej mierze negatywna narracja dotyka medyków. Narastają niepokoje społeczne. Taka polaryzacja nie przynosi korzyści. Czy i jak zatem można włączyć społeczeństwo i pacjentów w rozwiązanie problemów i dialog? Obecnie głos pacjentów nie jest widoczny.

Gilbert Kolbe: Zdaję sobie sprawę, że każdy z nas doświadczył niewydolności systemu opieki zdrowotnej, a w tak trudnej sytuacji w jakiej dziś się znajdujemy, dość łatwo jest o negatywne nastawienie, które się niestety kumuluje w stronę medyków.

Jednakże wiele osób wspiera nasz protest i włącza się w działania, wskazuje trudności i problemy, które wymagają rozwiązania. Cały czas trwa zbieramy listy i historie pacjentów, o tym z czym się zetknęli w systemie. Ponadto Białe Miasteczko jest platformą rozmów, cały czas odwiedzają nas pacjenci, którzy opowiadają jakie sytuacje ich spotkały, najczęściej niestety przykre. Staramy się także uświadamiać dlaczego system ochrony zdrowia tak wygląda, kto jest za to odpowiedzialny i gdzie leży sedno problemu. To dla nas bardzo ważne, aby mieć bliski kontakt z pacjentami, działać wspólnie, a nie przeciwko sobie.

To co udało się osiągnąć, to fakt, że pacjenci zaczęli zwracać większa uwagę do tego co się wokół nich dzieje i jakie są tego przyczyny. To pokazują tez sondaże poparcia dla protestu. Niemniej jednak jest to poparcie swego rodzaju ciche, którego nie widać. Jednak myślę, że społeczeństwo jest już na tyle zmęczone pandemią i pewnym marazmem rządzących, że przyjdzie moment, że wspólnie staniemy w jednym szeregu. Na pewno jest dla nas budujące, że pacjenci coraz częściej nas wspierają, dzielą się swoimi doświadczeniami i chcą coś zmienić. Dlatego gorąco zapraszamy pacjentów i organizacje pacjenckie do współpracy, dialogu i wspólnych działań.

Dziękuję za rozmowę.

źródło: wywiad redakcji Medicalpress