Czas przywrócić w Polsce izby porodowe?

Opublikowane 05 lipca 2024
Czas przywrócić w Polsce izby porodowe?
W Polsce rodzi się coraz mniej dzieci – porodówki świecą pustkami i stają się nieopłacalne. Może zatem warto pomyśleć o przywróceniu izb porodowych? – Taka izba bez wątpienia byłaby odpowiedzią na niż demograficzny. – mówi Waldemar Malinowski, prezes Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Szpitali Powiatowych.
W związku z panującym w Polsce niżem demograficznym, wiele porodówek stało się nieopłacalnych. Ministerstwo Zdrowia zastanawia się nad zamknięciem nierentownych oddziałów i pracuje nad mapą porodówek, w których rodzi się jedno dziecko dziennie lub jedno na kilka dni. Jak wskazuje resort zdrowia, ważnym kryterium, jaki będzie brany pod uwagę przy likwidacji, to odległość od porodówki (40 km).

W opinii doktora nauk medycznych Piotra Warczyńskiego, menedżera, eksperta w zakresie organizacji ochrony zdrowia, Podsekretarza Stanu w Ministerstwie Zdrowia w latach 2014-2017 – oddziały położnicze w regionach należy konsolidować i nie likwidować, a przekształcać.

Wskaźniki demograficzne od lat wskazują na ciągły spadek liczby urodzeń. Trzeba się z tym faktem zmierzyć, także w aspekcie zmniejszenia liczby oddziałów położniczych, które trzeba w regionach konsolidować i nie likwidować, a przekształcać. – mówi ekspert.

Ogólnopolski Związek Pracodawców Szpitali Powiatowych chce spróbować wyjść z impasu nieopłacalnych porodówek – w najbliższym czasie ma przedstawić ministerstwu zdrowia plan, który zakłada reaktywację izb porodowych.

Ministerstwo zdrowia jest otwarte na propozycje – zdając sobie sprawę, że potrzebne są reformy – mówi w rozmowie z medicalpress Waldemar Malinowski, prezes Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Szpitali Powiatowych.

Izby porodowe alternatywą dla nierentownych porodówek
W opinii prezesa OZPSzP Waldemara Malinowskiego, lekarstwem dla systemu może być oddzielenie położnictwa od ginekologii i przywrócenie izby porodowych. (Izby porodowe działały w Polsce do 2008 roku i prowadzone były przez położne – przyp. red.)

Na porodówce pracuje sztab medyków z anestezjologiem łącznie – tłumaczy prezes OZPSzP Waldemar Malinowski, i dodaje: – Izba porodowa przypominałaby w pewnym sensie przychodnię porodową. Gdyby zachodziła potrzeba, byłaby otwierana, a na ciężarną czekałaby położna. Przyjmowane byłyby wyłącznie nieskomplikowane porody z niezagrożoną ciążą. 

Jak podkreśla prezes OZPSzP, tworząc izby porodowe, bez wątpienia należałoby wypracować sposoby na zapewnienie optymalnego bezpieczeństwa pacjentkom. 

Minister Zdrowia ma tylko narzędzia legislacyjne
Doktor Piotr Warczyński zwraca uwagę, że prawie wszystkie oddziały ginekologiczno-położnicze należą do samorządów terytorialnych, czyli marszałków, starostów i wójtów.

Minister Zdrowia ma tylko narzędzia legislacyjne w postaci zmian ustaw i wynikających z nich rozporządzeń, które wymagają „akceptacji” Sejmu i Prezydenta, co praktycznie z populistycznych względów jest niemożliwe. Może wyłącznie wskazywać i zachęcać do wdrożenia zmian. Zmian takich może dokonać Narodowy Fundusz Zdrowia – mówi i wskazuje, że teoretycznie NFZ może zawierać kontrakty na podstawie Planów Zabezpieczenia Świadczeń Zdrowotnych. W tych planach można określić wymagania, które muszą spełnić oddziały ginekologiczno-położnicze. Jeśli spełnią te wygania otrzymają kontrakt, który zapewni ich funkcjonowanie pod pewnymi warunkami. Te warunki w większości przypadków są określone opłacalnością finansową. – Z grubsza szacując, aby taki oddział nie generował strat finansowych powinno się w nim odbywać ok. 400-500 porodów miesięcznie. To znaczy, że dziennie są to maksymalnie dwa porody dziennie. To nadal bardzo mało, ale jest akceptowalne, dlaczego, wyjaśnię później. Tak więc, co najmniej kilkadziesiąt takich oddziałów nie powinno z powodów finansowych funkcjonować. – zauważa ekspert. 

Czasami oddziały muszą funkcjonować wbrew ekonomicznej logice 
Jak wskazuje dr Piotr Warczyński, powody finansowe w socjalnym systemie ochrony zdrowia nie mogą być jedynymi, które decydują o być, albo nie być oddziałów położniczych. – Czasami takie oddziały muszą funkcjonować wbrew ekonomicznej logice. W dzisiejszych czasach, moim zdaniem, jedynym argumentem za ich istnieniem jest brak szybkiego dostępu w nagłych przypadkach medycznych. Jednak należy zbadać, w których regionach kraju szybki dostęp do oddziałów oddalonych o 30-50 kilometrów jest problemem i w tych regionach należy takie „nierentowne” oddziały utrzymać wbrew ekonomicznej logice – podkreśla.  

Kolejnym argumentem za utrzymaniem wyłącznie oddziałów, w których odbywa się co najmniej 500 porodów rocznie o wiele ważniejszy od finansowego, jest w opinii dr Warczyńskiego – argument jakościowy.

Porównajmy dwoje lekarzy położników, jeden przyjmuje jeden poród na dwa tygodnie, drugi robi to codziennie, pytanie o to, który ma większe doświadczenie jest pytaniem retorycznym. Oczywistym jest, że wykonywanie większej ilości procedur pod rygorami określonych procedur zapewnia ich wysoką jakość i bezpieczeństwo. Ten fakt jest istotniejszy niż powody finansowe – podsumowuje.

Szykuje się rewolucja systemowa  
W polskim położnictwie dominuje model opieki lekarskiej. Reaktywacja izb porodowych wiąże się z koniecznością wyszkolenia dużej grupy położnych do samodzielnej pracy. Należy bowiem zdawać sobie sprawę, co podkreślają eksperci, że w polskim systemie ochrony zdrowia funkcjonuje niewiele specjalistek z doświadczeniem praktycznym. Nie jest to jednak proces niewykonalny, chociaż bez wątpienia długotrwały i wiążący się z rewolucją systemową.


autor: red. Katarzyna Redmerska, Medicalpress