Zawał serca - w czasie pandemii boimy się wzywać pomoc?

Opublikowane 03 maja 2020
Zawał serca - w czasie pandemii boimy się wzywać pomoc?
Aż o 25 proc. w porównaniu do analogicznego okresu rok temu spadła w marcu i kwietniu liczba zgłoszeń pacjentów z zawałem serca – informują kardiolodzy. Jeśli masz objawy zawału, dzwoń natychmiast po pomoc. To prawda, że niektórzy mogą przejść zawał bez leczenia, ale źle się to kończy. Zawał serca - podkreślają lekarze - jest groźniejszy niż potencjalne zakażenie nowym koronawirusem.

– Warto powiedzieć jasno, że śmiertelność z powodu nieleczonego zawału serca jest o wiele większa niż z powodu zakażenia koronawirusem. W dobie epidemii SARS-CoV-2 często słyszymy od zgłaszających się do nas pacjentów, że bardzo obawiali się przyjazdu do szpitala i potencjalnego zakażenia. Choć w ośrodkach podejmujących terapię ostrego zespołu wieńcowego w całej Polsce wdrożono procedury bezpiecznej terapii pacjentów, to i tak liczba wykonywanych przezskórnych interwencji wieńcowych (percutaneous coronary interventions – PCI) - zabiegów kardiologii interwencyjnej stosowanych w ostrym zawale serca (STEMI i NSTEMI) zaledwie w ciągu ostatniego miesiąca spadła o 25 procent. To znaczący spadek i sytuacja bardzo groźna dla zdrowia i życia chorych. Z terapią zawału serca nie wolno zwlekać – mówi prof. Adam Witkowski, kierownik Kliniki Kardiologii i Angiologii Interwencyjnej Narodowego Instytutu Kardiologii w Warszawie, prezes Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego.

Zawał krok po kroku: jak do niego dochodzi, objawy i leczenie

- Powodem zawału jest zamknięcie tętnicy wieńcowej przez zakrzep. Jego objawem najczęściej jest silny, roznoszący się na sporej przestrzeni nieustępujący ból w klatce piersiowej, promieniujący często do żuchwy, do lewego barku, często towarzyszy mu duszność, mogą wystąpić obfite poty, zawroty głowy. Często pacjenci odczuwają bardzo silny niepokój – opowiada prof. Artur Mamcarz, kierownik III Kliniki Chorób Wewnętrznych i Kardiologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego (WUM).

Ale zdarzają się też zawały o skąpych i mniej specyficznych objawach. Jak wyjaśnia lekarz, są to na przykład nudności, ból w górnej części brzucha, wymioty, duży niepokój, który wynika z tego, że doszło do istotnego uszkodzenia w organizmie i ten mobilizuje wiele układów, w tym nerwowy. - Zawsze w razie zawału należy jak najszybciej wdrożyć leczenie, które polega na interwencyjnym poszerzeniu tętnicy i założeniu stentu – podkreśla prof. Mamcarz.

Stent to coś w rodzaju sprężynki, która uniemożliwia ponowne zamknięcie się tętnicy. - Im szybciej pacjent trafi na takie leczenie, tym lepsze jego rokowanie. Im później trafi na to leczenie, tym większe ryzyko powikłań, a co więcej – tym wyższe ryzyko zgonu – dodaje ekspert. Chodzi o to, że zaprzestanie dopływu krwi do mięśnia sercowego wskutek zamknięcia tętnicy wieńcowej uszkadza serce.

- W efekcie serce ma mniejszy obszar, by się kurczyć – nie kurczy się w ogóle w tym miejscu albo kurczy się nieprawidłowo, powodując wiele zakłóceń w jego pracy. W efekcie pompa, za pomocą której w tlen zaopatrywane są wszystkie komórki, nie działa dobrze, a to z kolei powoduje niedokrwienie narządów – tłumaczy prof. Mamcarz.

Warto tu przypomnieć, że wiele lat temu pacjentom po zawale nakazywano tygodnie leżenia i unikanie jakiegokolwiek wysiłku. Teraz pacjent po zawale często już po trzech dniach jest wypisywany do domu, a rehabilitacja, oczywiście pod okiem specjalistów, zaczyna się niemal od razu zabiegu wszczepienia stentów.

Czy można przeżyć zawał bez interwencji medycznej?

Tak. Czasami zdarza się i tak, że człowiek przechodzi zawał i nie trafia na interwencyjne leczenie. Ale pozostawienie zawału bez leczenia nie jest dobrą opcją dla pacjenta. Kardiolodzy na razie nie wiedzą, dlaczego w czasie pandemii spadła liczba pacjentów, którzy z powodu zawału serca zgłaszają się po pomoc do ośrodków kariologicznych. Mogą jedynie spekulować, że pacjenci obawiają się zakażenia koronawirusem, nie zdając sobie przy tym sprawy, że zawał serca to dla nich o wiele większe ryzyko dla zdrowia i życia niż COVID-19.

Być może niektórzy nawet w razie wystąpienia objawów zwlekają lub w ogóle rezygnują z dzwonienia o pomoc. Tymczasem zawsze, gdy odczuwamy objawy zawału, powinniśmy natychmiast dzwonić po pogotowie ratunkowe. Kardiolodzy podkreślają, że nie warto liczyć na to, że uda się nam przebyć zawał serca bez leczenia. Wskazują, że nawet jeśli zawał nie skończy się śmiercią, to trzeba pamiętać, że ten przebyty i nieleczony nie przemija bez konsekwencji – u takiego pacjenta rozwija się niewydolność serca.

Najczęstszą przyczyną tej choroby jest właśnie przebyty zawał serca. Może się ona też rozwinąć wskutek nadciśnienia tętniczego (zwłaszcza wtedy, gdy pacjent nie przestrzega zaleceń terapii), zapalenia serca, a także chorób niezwiązanych bezpośrednio z układem krążenia, ale obciążających serce. Niewydolność serca i klasyfikacja.

Lekarze kategoryzują stopień zaawansowania niewydolności serca posługując się klasyfikacją NYHA (od New York Heart Association – lekarskiej organizacji, która tę skalę zaproponowała). Stosując tę skalę lekarz ocenia objawy u pacjenta związane z pracą serca podczas wysiłku. Skala jest czterostopniowa (od pierwszej – brak duszności, kołatania serca, zmęczenia podczas zwykłego wysiłku - do czwartej – pacjent odczuwa dolegliwości nawet w stanie spoczynku, a podjęcie jakiegokolwiek wysiłku potęguje te objawy).

- Połowa pacjentów zaklasyfikowanych w IV stopniu NYHA umiera w ciągu roku – dodaje prof. Mamcarz. Niewydolność serca postępuje, zatem ci, którzy znajdują się w pierwszej klasie NYHA, z biegiem czasu, zwłaszcza jeśli nie wdrożą prawidłowego leczenia, które obejmuje także zamianę stylu życia, znajdują się w grupie wysokiego ryzyka stopniowego pogarszania się zdrowia. Z czym wiąże się życie z niewydolnością serca? - Pacjenci szybko się męczą, doświadczają duszności, skarżą się na złe samopoczucie – wymienia prof. Mamcarz.

Leczenie kardiologiczne w czasie epidemii

Zdaniem prof. Witkowskiego pacjenci kardiologiczni z potwierdzonym koronawirusem lub choćby tylko przebywający na kwarantannie powinni być traktowani z wyjątkową ostrożnością.

- Jeśli zostanie u nich stwierdzone zaostrzenie objawów choroby kardiologicznej, powinno się ich kierować się do szpitala jednoimiennego, czyli zakaźnego i tam kontynuować lub zintensyfikować terapię kardiologiczną – podkreśla prezes PTK.

A jak osoby z chorym sercem powinny postępować w przypadku wystąpienia typowej infekcji przeziębieniowej? Specjaliści radzą, aby pozostały w domu i stosowały standardowe leczenie objawowe. Jednak jeśli objawy się nasilą, koniecznie powinny skonsultować się telefonicznie z lekarzem, przychodnią, infolinią NFZ czy sanepidem i postępować zgodnie z ich zaleceniami.

Obecnie wszelkie wizyty kontrolne odbywają się, przynajmniej na początku, w systemie telefonicznym. Lekarze wystawiają e-recepty. W razie gdyby pojawiły się nasilone objawy związane z układem sercowo-naczyniowym, należy skontaktować się z poradnią kardiologiczną, która wyda odpowiednie zalecenia. Jednak jeśli objawy są niepokojące i sugerują zagrożenie zawałem czy udarem, należy natychmiast dzwonić po pogotowie.

„W ramach obecnych możliwości, realizowany jest także program inwazyjnego leczenia niewydolności serca – wszczepienia urządzeń do elektroterapii, przeszczepów serca, czy implantacji urządzeń wspomagających pracę serca. Chcielibyśmy podkreślić, że ryzyko zakażenia koronawirusem wymogło na placówkach zwiększenie zasad bezpieczeństwa. Praca przez to jest utrudniona, ponieważ szpitale muszą wykonać test na obecność koronawirusa zarówno o pacjentów poddanych przeszczepowi, jak i pacjentów oddających organ. Chcielibyśmy uspokoić i podkreślić, że pilne interwencje są stale realizowane, a potrzebujący pacjenci są otoczeni niezbędną opieką” – czytamy w oświadczeniu Sekcji Niewydolności Serca PTK.

Źródło: zdrowie.pap.pl, Justyna Wojteczek
Foto: Freepik.com