Znakowanie żywności wegetariańskiej i wegańskiej – między prawem, modą a realnym wsparciem dla konsumenta

Opublikowane 03 października 2025
Znakowanie żywności wegetariańskiej i wegańskiej – między prawem, modą a realnym wsparciem dla konsumenta
Dieta to nie tylko codzienny wybór produktów w sklepie, ale także element stylu życia i ważny czynnik wpływający na zdrowie. Coraz więcej osób decyduje się na ograniczanie mięsa, a część całkowicie rezygnuje z produktów pochodzenia zwierzęcego. Według danych szacunkowych w Polsce wegetarianie i weganie stanowią około 8% populacji, a w dużych miastach nawet jedną piątą mieszkańców. To właśnie dla tej rosnącej grupy konsumentów szczególne znaczenie ma to, co widnieje na etykietach żywności.
Informacje obowiązkowe, takie jak skład czy wartość odżywcza, są oczywistością. Ale dodatkowe oznaczenia – np. „odpowiedni dla wegetarian” lub „odpowiedni dla wegan” – pozostają kwestią dobrowolności ze strony producentów. Jak podkreślają eksperci Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego, takie informacje stanowią „znaczne ułatwienie wyboru żywności w trakcie dokonywania zakupów”. Problem w tym, że ich stosowanie wciąż nie jest ujednolicone.

Brak wspólnych standardów

Na poziomie Unii Europejskiej nie ma dziś jednolitych regulacji, które jasno określałyby, co oznacza produkt „wegetariański” albo „wegański”. Wprawdzie rozporządzenie 1169/2011 zapowiadało stworzenie takich ram, a w 2018 roku pojawiła się obywatelska inicjatywa, w której postulowano obowiązkowe oznaczenia „niewegetariański, wegetariański lub wegański”, ale do dziś przepisy te nie weszły w życie.
W Polsce podstawą jest rozporządzenie Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi z 2014 r., które dopuszcza stosowanie sformułowań, że produkt może być spożywany przez wegetarian lub wegan, pod warunkiem spełnienia odpowiednich kryteriów. Jednak – podobnie jak w całej UE – są to regulacje dobrowolne. To oznacza, że na rynku funkcjonują bardzo różne oznaczenia, a odpowiedzialność za ich wiarygodność spoczywa głównie na producencie.
Do tego dochodzi ryzyko tzw. vegan-washingu — sytuacji, w których producent używa zielonych haseł, sugerując „naturalność” czy „roślinność”, choć sam produkt zawiera dodatki lub składniki kontrowersyjne (np. pochodzenia zwierzęcego pozyskiwane w mikro-ilościach).

Symbole i zaufanie

Jednym z najpowszechniej stosowanych i rozpoznawalnych oznaczeń jest V-Label – zielona litera „V” na żółtym tle, z liściem w prawym górnym rogu. Powstał we Włoszech w latach 70. i obecnie funkcjonuje w kilkudziesięciu krajach. Badania wskazują, że dla wielu konsumentów jest to najważniejszy wyznacznik „bezpiecznego” wyboru produktu roślinnego. Jednak i w tym przypadku mówimy o dobrowolnym systemie certyfikacji, którego skuteczność zależy od tego, czy producent podda się weryfikacji i będzie transparentny w procesie produkcji.

Dlaczego to ma znaczenie?

Światowa Organizacja Zdrowia od lat podkreśla, że zdrowa dieta jest jednym z kluczowych elementów profilaktyki chorób przewlekłych, takich jak nadciśnienie, cukrzyca czy nowotwory. W polskich „Zaleceniach zdrowego żywienia” zachęca się m.in. do ograniczania mięsa czerwonego i przetworów mięsnych do 500 g tygodniowo, zastępowania ich strączkami, orzechami czy rybami. Wegetarianizm i weganizm wpisują się w ten trend, ale ich praktykowanie wymaga rzetelnej informacji o składzie produktów.
Obecnie europejski konsument nadal często musi uważnie studiować wykaz składników, zwracając uwagę na „dwuznaczne” dodatki, które mogą być zarówno pochodzenia roślinnego, jak i zwierzęcego. A przecież jasne, przejrzyste oznaczenie na froncie opakowania mogłoby rozwiać te wątpliwości i jednocześnie wspierać wybory prozdrowotne.

W dłuższej perspektywie konsekwentne wdrożenie takich rozwiązań mogłoby zwiększyć zaufanie do rynku żywności roślinnej, ograniczyć niejasności i wspierać zdrowe wybory żywieniowe — co jest także w interesie zdrowia publicznego.

Artykuł powstał na podstawie materiału opublikowanego przez Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego – Państwowy Instytut Badawczy