Sejm przegłosował reformę szpitali. 203 głosy przeciw
Opublikowane 06 sierpnia 2025
We wtorek 5 sierpnia Sejm przyjął ustawę o reformie szpitali. 231 posłów zagłosowało „za”, 203 było przeciw, 24 nie wzięło udziału w głosowaniu. Wynik głosowania nie był oczywisty – jeszcze pod koniec lipca Lewica zapowiadała, że projektu nie poprze. Ostatecznie jednak część posłanek wstrzymała się od głosu, a część w ogóle nie zagłosowała. Co wydarzyło się w ciągu tych dziesięciu dni?
Ustawa, firmowana jeszcze przez byłą minister zdrowia Izabelę Leszczynę, została zaprezentowana jako „ustawa o ratowaniu szpitali powiatowych”. Pod tą etykietą kryje się szereg rozwiązań, które wzbudziły niemałe kontrowersje – zarówno wśród polityków, jak i samorządowców, środowisk medycznych i pacjentów. Reforma zakłada m.in. elastyczne przekształcanie oddziałów szpitalnych – rozwiązanie, które ma pozwolić na utrzymanie finansowania dla jednostek, które zostaną przekształcone. Jednocześnie jednak budzi obawy, że będzie to furtka do ich likwidacji.
Joanna Wicha z Lewicy w trakcie drugiego czytania projektu przekonywała: „reforma jest konieczna, ale procedowany projekt nie daje szans na poprawę”. Jej zdaniem ustawa „stanowi zagrożenie – m.in. prywatyzacją czy likwidacją potrzebnych w lokalnych społecznościach oddziałów (np. porodówek)”.
To właśnie te słowa wzbudziły wówczas poważne napięcie w koalicji rządzącej. Głosowanie nad ustawą, planowane pierwotnie na 25 lipca, zostało odłożone. Opór Lewicy był znaczący, zwłaszcza że dwa dni wcześniej doszło do rekonstrukcji rządu i wymiany ministra zdrowia. Nowa szefowa resortu, Jolanta Sobierańska-Grenda, miała przekonać koalicjantów do ustawy, zapewniając o gotowości do dalszych zmian legislacyjnych w przyszłości. Jak przekonywała, uchwalenie obecnej wersji to „kamień milowy”, bez którego Polska nie będzie mogła rozliczyć środków z Krajowego Planu Odbudowy.
Czy to właśnie ta argumentacja okazała się kluczowa? Trudno się nie domyślać, że w tle rozgrywała się gra o znacznie więcej niż tylko losy powiatowych szpitali. Decyzja Lewicy o odejściu od wcześniejszego sprzeciwu może mieć również związek z nadzieją, że deklarowane przez premiera „odpartyjnienie” Ministerstwa Zdrowia nie dojdzie do skutku. Mimo zapowiedzi zmian kadrowych po rekonstrukcji rządu, przez dwa tygodnie w kierownictwie resortu nie zaszły żadne istotne zmiany. Dla Lewicy to mógł być polityczny sygnał – czas wycofać się z otwartego sprzeciwu i pozostać przy stole.
Reforma wprowadza także inne zapisy, które mogą mieć znaczenie dla funkcjonowania placówek: łączenie szpitali przez samorządy czy możliwość ograniczenia udzielania świadczeń nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej w szpitalach pediatrycznych wyłącznie do osób niepełnoletnich. Wszystko to ujęte zostało w jednym akcie prawnym, bez gwarancji dla lokalnych społeczności, że nie będzie to oznaczać wycofywania się państwa z obowiązku zapewniania kompleksowej opieki medycznej.
Ustawa trafi teraz do Senatu. Obrady zaplanowano na najbliższy czwartek – to ostatnie posiedzenie przed wakacyjną przerwą. Wprowadzenie istotnych poprawek jest mało prawdopodobne. Jeśli tak się stanie, Sejm będzie mógł się nimi zająć dopiero we wrześniu. Jeśli Senat ich nie zgłosi – losy ustawy spoczną w rękach nowego prezydenta, Karola Nawrockiego, który zostanie zaprzysiężony już w środę przed Zgromadzeniem Narodowym.
Czy reforma rzeczywiście uratuje powiatowe szpitale, czy okaże się preludium do ich systemowego wygaszania? Na razie więcej tu znaków zapytania niż odpowiedzi. A czas działa na niekorzyść pacjentów.
Joanna Wicha z Lewicy w trakcie drugiego czytania projektu przekonywała: „reforma jest konieczna, ale procedowany projekt nie daje szans na poprawę”. Jej zdaniem ustawa „stanowi zagrożenie – m.in. prywatyzacją czy likwidacją potrzebnych w lokalnych społecznościach oddziałów (np. porodówek)”.
To właśnie te słowa wzbudziły wówczas poważne napięcie w koalicji rządzącej. Głosowanie nad ustawą, planowane pierwotnie na 25 lipca, zostało odłożone. Opór Lewicy był znaczący, zwłaszcza że dwa dni wcześniej doszło do rekonstrukcji rządu i wymiany ministra zdrowia. Nowa szefowa resortu, Jolanta Sobierańska-Grenda, miała przekonać koalicjantów do ustawy, zapewniając o gotowości do dalszych zmian legislacyjnych w przyszłości. Jak przekonywała, uchwalenie obecnej wersji to „kamień milowy”, bez którego Polska nie będzie mogła rozliczyć środków z Krajowego Planu Odbudowy.
Czy to właśnie ta argumentacja okazała się kluczowa? Trudno się nie domyślać, że w tle rozgrywała się gra o znacznie więcej niż tylko losy powiatowych szpitali. Decyzja Lewicy o odejściu od wcześniejszego sprzeciwu może mieć również związek z nadzieją, że deklarowane przez premiera „odpartyjnienie” Ministerstwa Zdrowia nie dojdzie do skutku. Mimo zapowiedzi zmian kadrowych po rekonstrukcji rządu, przez dwa tygodnie w kierownictwie resortu nie zaszły żadne istotne zmiany. Dla Lewicy to mógł być polityczny sygnał – czas wycofać się z otwartego sprzeciwu i pozostać przy stole.
Reforma wprowadza także inne zapisy, które mogą mieć znaczenie dla funkcjonowania placówek: łączenie szpitali przez samorządy czy możliwość ograniczenia udzielania świadczeń nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej w szpitalach pediatrycznych wyłącznie do osób niepełnoletnich. Wszystko to ujęte zostało w jednym akcie prawnym, bez gwarancji dla lokalnych społeczności, że nie będzie to oznaczać wycofywania się państwa z obowiązku zapewniania kompleksowej opieki medycznej.
Ustawa trafi teraz do Senatu. Obrady zaplanowano na najbliższy czwartek – to ostatnie posiedzenie przed wakacyjną przerwą. Wprowadzenie istotnych poprawek jest mało prawdopodobne. Jeśli tak się stanie, Sejm będzie mógł się nimi zająć dopiero we wrześniu. Jeśli Senat ich nie zgłosi – losy ustawy spoczną w rękach nowego prezydenta, Karola Nawrockiego, który zostanie zaprzysiężony już w środę przed Zgromadzeniem Narodowym.
Czy reforma rzeczywiście uratuje powiatowe szpitale, czy okaże się preludium do ich systemowego wygaszania? Na razie więcej tu znaków zapytania niż odpowiedzi. A czas działa na niekorzyść pacjentów.
Autor:
Redakcja MedicalPress