Tylko profilaktyka zahamuje szybki przyrost chorób cywilizacyjnych
Opublikowane 19 stycznia 2024Rozwój cywilizacji sprawia, że bardziej dbamy o zdrowie, więcej o nim myślimy i coraz więcej zależy od nas samych: czy wybierzemy zdrowszy czy mniej zdrowy styl życia. Przejdziemy kolejny przystanek spacerem, czy podjedziemy autobusem, pójdziemy na siłownię czy zostaniemy przed telewizorem, zamówimy jedzenie czy ugotujemy sami.
„Dziś tak naprawdę niewiele chorób można zdefiniować jako cywilizacyjne – poza tymi związanymi z zanieczyszczeniem środowiska, większość zależy od naszego stylu życia i naszych wyborów – wspólnym mianownikiem wielu chorób jest brak aktywności, brak dobrej zbilansowanej diety, nadmierne picie alkoholu, palenie, zła regulacja stresu, zaniedbywanie relacji międzyludzkich” – zwraca uwagę dr Daniel Śliż, prezes Polskiego Towarzystwa Medycyny Stylu Życia.
Jego zdaniem cywilizacja to nowe rozwiązania, które zapobiegają chorobom i działania sprawiające, że bardziej dbamy o zdrowie.
Nie zgodził się z nim prof. Robert Gil, prezes Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego, który uważa, że potrzebujemy czytelnych haseł, które pozwalają nam kierować działaniami nakierowanymi na walkę z czynnikami ryzyka.
„Zgadzam się, że modyfikowalne czynniki chorób serca i wielu innych chorób zależą od człowieka, ale trzeba sobie też jasno powiedzieć, że rozwój cywilizacji, sprzyja pewnym zachowaniom. To nie sama cywilizacja, ale jej skutki przekładają się na nasze zdrowie. Widzę jak na przestrzeni lat zmieniła się populacja pacjentów, których leczę – to nie przypadek, to jednak cywilizacja: nowe warunki, coraz więcej stresu, odpowiedzialności, coraz więcej substancji, które wpływają na rozwój miażdżycy, sprawiają, że mamy więcej chorób” – uważa kardiolog.
W chorobach sercowo-naczyniowych ważnym czynnikiem jest świadomość, że często to nie jest jednorodna choroba - część pacjentów trafia do kardiologa z oddziału diabetologii, czy nefrologii, po zabiegach naczyniowych wykonywanych przez kardiologów inwazyjnych lub chirurgów naczyniowych, część z nich ma wady serca.
„Wielochorobowość to wiele problemów - choroby odmiażdżycowe mogą przyspieszać rozwój cukrzycy, pewna forma miażdżycy występuje w niewydolności nerek. Dlatego musimy przewidywać co to oznacza dla tych pacjentów w przyszłości, prosić o konsultację innych specjalistów i układać nasze leczenie w oparciu o tę wiedzę. Dzisiaj kardiologia, diabetologia i nefrologia łączą się ze sobą. Nasze działania powinny być wspomagane także przez dietetyka i psychologa. Wielu pacjentom wraz z zawałem wali się całe dotychczasowe życie. Odbudowanie umiejętności dawania sobie rady w nowych warunkach ze świadomością możliwości wystąpienia kolejnych incydentów sercowo-naczyniowych jest szalenie obciążające. Z tym musimy się dziś mierzyć - już nie wystarczy >>naprawić<< naczynia, wielochorobowość oznacza szukanie przyczyn i możliwości modyfikacji w codziennym życiu każdego pacjenta” – zwraca uwagę prof. Gil.
Zabójcze kilogramy
Ostatnio dużo mówi się też o otyłości, która choć maj już swój kod chorobowy, wciąż nie jest traktowana jak choroba.
„A to kolejna choroba wieloprzyczynowa. Otyły pacjent, to nie jest osoba ukarana za objadanie, brak ruchu czy styl życia - tak może jest na początku , gdy pacjent przechodzi z prawidłowej masy ciała w nadwagę i tego nie kontroluje. Natomiast gdy dołączają kolejne dolegliwości wynikające z otyłości, trzeba rozważać wiele przyczyn – bo to może być efekt endokrynopatii, stosowanych leków, które wzmagają łaknienie, dysfunkcyjności wchłaniania. Często konieczna jest konsultacja psychiatryczna, bo 15-20 proc. naszych pacjentów ma zaburzenia łaknienia czy kompulsje” - mówi prof. Lucyna Ostrowska, prezes Polskiego Towarzystwa Leczenia Otyłości.
Kolejną przyczyną wzrostu choroby otyłościowej w Polsce jest fakt, że pacjenci są nieuświadomieni, że są chorzy. Zdaniem prof. Ostrowskiej gdyby to wiedzieli mogliby żądać od lekarzy leczenia i ich sytuacja byłaby lepsza. Sondaże przeprowadzone w ubiegłym roku przez Polskie Towarzystwo Leczenia Otyłości pokazały, że pacjenci wciąż uważają, że otyłość to ich wina, że to wynik objadania się, braku aktywności ruchowej. Nie zdają sobie sprawy, że przyczyną takich zachowań może być stres czy deprywacja snu – wciąż nie wiążą chorób wynikających z otyłości z jej przyczyną.
„Także my, lekarze, zajęliśmy się głównie leczeniem powikłań otyłości – cukrzycą, chorobą metaboliczną, zmienioną wątrobą, natomiast wciąż nie pochylamy się nad właściwym leczeniem otyłości. Mamy coraz lepsze i skuteczniejsze metody leczenia, ale z nich nie korzystamy. Ale to niestety efekt utrudnionego dostępu leków: ich braku na rynku i braku refundacji” – dodaje prof. Ostrowska.
Ekspertka zwróciła też uwagę na potrzebę stworzenia interdyscyplinarnych zespołów terapeutycznych, które zajmowałyby się pacjentami przez wiele lat, bo jest to choroba przewlekła i przerwanie leczenia niemal zawsze powoduje jej nawrót.
Samonapędzające się koło
Jednym z powikłań otyłości są zaburzenia psychiczne, ale też odwrotnie: zaburzenia psychiczne często prowadzą do otyłości. Dlatego tak ważne jest, aby zwrócić uwagę na emocjonalność pacjenta zarówno w znaczeniu nieumiejętności radzenia sobie ze stresem, jak i z poważniejszymi zaburzeniami, gdzie potrzebna jest współpraca z psychiatrą.
„Mamy dwa rodzaje problemów. Bardzo często powikłaniem leczenia psychiatrycznego jest otyłość. W psychiatrii jest wiele skutecznych leków, które niestety dają przyrost masy ciała, rozwój zespołów metabolicznych. Dlatego zaczynając leczyć pacjenta trzeba myśleć o jego przyszłości, bo leczenie może wiązać się z powikłaniami, właśnie np. w postaci otyłości. Nasi pacjenci żyją średnio o 15-20 lat krócej najczęściej z powodu powikłań sercowo-naczyniowych” - zwraca uwagę prof. Dominika Dudek, prezes Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego
Wielkim problemem jest styl życia - pacjenci nie ruszają się, mało wychodzą z domu, nie stosują odpowiedniej diety. To wynika z zaniedbań społecznych, ale też ze specyfiki chorób psychicznych – np. schizofrenia genetycznie daje większe ryzyko cukrzycy, depresja, choć kojarzy się ze spadkiem masy ciała, może prowadzić do „zajadania” stresów. Do tego czynnikiem ryzyka rozwoju otyłości są zaburzenia snu, a z bezsennością mamy do czynienia w wielu zaburzeniach psychicznych.
Nie można też nie wspomnieć o tym, że choroba otyłościowa jest stygmatyzowana, dzieci są wyśmiewane, źle traktowane, to zaburza ich samoocenę. Gdy później starają się o pracę, mają na nią mniejsze szanse. Do tego dochodzą problemy z nawiązywaniem relacji towarzyskich i intymnych, a to kończy się zaburzeniami depresyjnymi – mamy więc zależność w dwie strony, dlatego konieczna jest współpraca i kompleksowe spojrzenie.
Nie zapominajmy o wątrobie
Kolejnym problemem cywilizacyjnym są choroby wątroby, które dotyczą 25 proc. populacji Europy, a ich częstotliwość narasta. Tymczasem wątroba ma centralne znaczenie dla całego organizmu.
„Choroba stłuszczeniowa wątroby związana z zaburzeniami metabolicznymi (dawniej niealkoholowa choroba stłuszczeniowa) dotyczy 30 proc. populacji europejskiej! Prowadzi do zapalenia, zaawansowanych stanów chorobowych, w tym marskości wątroby. Jak wykazują badania wielu pacjentów chorych na wątrobę umiera nie z powodu choroby wątroby, a z powodu zdarzeń sercowo-naczyniowych. Wiemy, że istnieją też korelacje między stłuszczeniem wątroby występowaniem nowotworów pozawątrobowych oraz cukrzycy. W dodatku z jednej strony stłuszczenie przyspiesza rozwój cukrzycy, a jeżeli już cukrzyca wystąpi to trudniej się ją leczy, a z drugiej strony cukrzyca jest najsilniejszym predyktorem postępującej choroby wątroby, czyli u tych pacjentów częściej u dochodzi do marskości wątroby i raka wątrobowokomórkowego. Dlatego tak ważne jest, aby choroby wątroby identyfikować już na poziomie podstawowej opieki” - podkreśla prof. Marek Hartleb, prezes Polskiego Towarzystwa Gastroenterologii.
Postęp odbija się na zdrowiu
W obraz chorób związanych z rozwojem cywilizacji wpisują się choroby neurologiczne – co trzeci Polak będzie miał w swoim życiu jakiś problem neurologiczny. To zdaniem prof. Konrada Rejdaka, prezesa Polskiego Towarzystwa Neurologicznego m.in. skutek zmian zachowania i życia w nowych warunkach. Choroby naczyniowe co roku doprowadzają do 70 tys. udarów. Polską specyfiką jest trwała utrata funkcji, co stanowi wielkie wyzwanie dla systemu.
„Dzięki zastosowanemu leczeniu interwencyjnemu jesteśmy w stanie udrażniać naczynia, a szybka rehabilitacja daje szanse na odwrócenie skutków udaru, ale to jest kwestia sprawności systemu, szybkiego dotarcia do szpitala. Musimy też pamiętać, że nabyta niepełnosprawność związana z uszkodzeniem układu nerwowego ma wpływ na ryzyko ich powtarzania - to błędne koło. Pacjenci rozwijają otyłość, bo słabiej funkcjonują ruchowo i tym samym rozwijają powikłania naczyniowe czy obwodowe. Częstym efektem chorób naczyniowych są zaburzenia psychiatryczne i depresja która jest jednocześnie przyczyną i utrudnieniem leczenia” – mówi neurolog.
Choć dobrodziejstwem cywilizacji jest to żyjemy dłużej, to właśnie ze starzenia wynika część z chorób. Kiedyś wielu chorób nie było, bo ludzie żyli krócej. Po 60 rż. wrasta ryzyko choroby Alzhaimera, choroby Parkinsona i całego spektrum innych chorób neurodegenracyjncyh. Do tego dołączają się choroby autoimmunologiczne, bo ekspozycja na zanieczyszczenie środowiska, wszechobecne alergeny zaburza układ immunologiczny wywołując np. ciężkie choroby mózgu.
„Z badań wynika, że zmiana trybu życia, promocja zdrowia i aktywności ruchowej jest w stanie złagodzić przebieg tych chorób. Tam gdzie dołącza się nadciśnienie, cukrzyca leczą się one zdecydowanie gorzej” – dodaje neurolog.
Wniosek? Konieczna jest opieka interdyscyplinarna
Kardiolodzy zwracają uwagę, że powinniśmy pomyśleć o zmianach systemowych, tak by odciążyć szpitalnictwo i skupić się na tym jak pomagać pacjentom zmienić styl życia oraz co zaproponować, tym których nie stać na kosztowne leczenie.
„Dobrze byłoby też skupić się na wczesnej diagnostyce i propagacji zdrowego stylu życia. Dla nas, kardiologów, ważna jest walka z hipercholesterolemią, która jest główną przyczyną rozwoju miażdżycy” – mówi prof. Robert Gil.
Prof. Ostrowska chciałby, aby w leczenie choroby otyłościowej aktywnie włączyli się lekarze POZ – ale zwraca uwagę, że to nie polega tylko na podaniu leku, bez zmiany stylu życia, leki nie będą skuteczne.
„Nie jest to łatwe – leki są trudno dostępne, nie są refundowane, aptekarze rozgrywają kto otrzyma lek, kto nie. Dlatego musimy współpracować, bo otyli pacjenci wymagają wielospecjalistycznego podejścia. Ale pomimo przeszkód robimy dużo na tym polu – edukujemy od przedszkola, wprowadziliśmy pilotaż programu KOS BAR, dzięki któremu jest lepsza dostępność do leczenia” – wylicza prof. Ostrowska.
Prof. Hartleb zwraca uwagę, że stłuszczeniowa choroba wątroby związana z zespołem metabolicznym odpowiada za wiele chorób, dlatego tak ważne jest jej rozpoznawanie.
„I nie ma co szukać skomplikowanych badań. USG powie nam czy wątroba jest chora, kalkulator (tzw. klasyfikacja Childa i Pugha – red.) oceni stopień niewydolności i w zależności od zaawansowana zlecamy kolejne badanie. Można to zrobić na poziomie POZ, jednak tak się nie dzieje, bo diagnozowanie chorób wątroby często jest pomijane” – zwraca uwagę prof. Hartleb.
Mówiąc o chorobach cywilizacyjnych nie sposób pominąć zaburzenia psychiczne osób starszych.
„Starość kojarzy się z chorobami otępiennymi, ale trzeba wiedzieć, że u seniorów dwukrotnie częściej występują zaburzenia depresyjne - dotyczą kilkunastu procent osób powyżej 65 rż., jeszcze większej liczby hospitalizowanych seniorów i niemal 60 proc. pensjonariuszy domów opieki. Przyczyny są bardzo złożone - pomijając kwestie psychologiczno-społeczne, największym problemem jest samotność, dlatego powinniśmy skupić się na rozwiązaniach systemowych dotyczących psychogeriatrii, tworzeniu miejsc dla seniorów: klubów, uniwersytetów trzeciego wieku domów seniora” - zwraca uwagę prof. Dudek.
Psychiatrzy są w trakcie reformy: opracowują standardy postępowania, diagnostyki i leczenia zaburzeń depresyjnych, tworzą wspólne rekomendacje z innymi towarzystwami, wystąpili do MZ z propozycją programów specjalistycznych, np. psychogeriatrii dla pacjentów z wielochorobowością somatyczną.
Rewolucja w neurologii
„Mamy przyrost nowych technik, ale pojawia się problem z realizacją. Patrząc na powszechność chorób neurologicznych i tego jak wielu pacjentów wymaga naszej pomocy chcemy, aby choroby układu nerwowego zostały uznane jako priorytetowe, bo za 15-20 lat możemy już sobie nie poradzić z tym problemem. Obserwujemy ogromny problem w opiece szpitalnej: jest wiele osób niepełnosprawnych, chorych psychicznie, samotnych, którymi opiekują się neurolodzy. Tymczasem toniemy w długach. Aby zapewnić naszym pacjentom opiekę długoterminową musimy to uwzględnić w rozliczeniach i procedurach” – zwraca uwagę prof. Rejdak.
Wszyscy eksperci byli zgodni co do tego, że trzeba zmienić myślenie o profilaktyce, lepiej zapobiegać niż leczyć.
„Jedna trzecia Polaków ma przynajmniej dwie choroby. Ponadto starzejąca się populacja sprawia, że zaraz będziemy mieć więcej pacjentów, których trzeba leczyć niż tych, którzy będą łożyć na system, dlatego warto pamiętać o prewencji. Badania potwierdzają, że brak otyłości, odpowiednia dieta, codzienna aktywność fizyczna – to 93 proc. mniej cukrzycy, 50 proc. mniej zawałów i nowotworów. Gdybyśmy skupili się na tym, by jak najwięcej ludzi przestrzegało tych zasad, bylibyśmy po stronie sukcesu” - mówi dr Daniel Śliż.
źródło: PAP mediaroom