Insulinooporność należy do obrazu otyłości
Opublikowane 13 lutego 2024-
Nie ma takiej choroby jak insulinooporność. Jest to pewien mechanizm adaptacyjny naszego organizmu do nadmiernego gromadzenia energii w ciele w postaci tłuszczu
-
Otyłość to ciężka, przewlekła choroba, bardzo trudna do leczenia
-
Insulinooporność należy do obrazu otyłości – u jednych jest większa, u innych mniejsza – to jest mocno zmienna cecha u ludzi
-
W stresie, gdy człowiek się zdenerwuje, w organizmie wydziela się adrenalina. Dla organizmu to sygnał, że trzeba uciekać przed zagrożeniem. Organizm wtedy od razu staje się insulinooporny
-
Istnieją choroby rzadkie, uwarunkowane genetycznie, w przebiegu których insulina działa źle. Przy takich chorobach rzeczywiście można dopatrywać się elementu insulinooporności
Prof. Leszek Czupryniak: Oczywiście, nie ma takiej choroby jak insulinooporność. Jest to pewien mechanizm adaptacyjny naszego organizmu do nadmiernego gromadzenia energii w ciele w postaci tłuszczu. Gdy coś zjemy, trzustka wydziela insulinę, która jest hormonem, a sens jego działania jest taki, że jest informacją. Krąży w krwioobiegu po całym organizmie, łączy się z niemal wszystkimi komórkami i daje im sygnał do wchłaniania glukozy. Łączy się w miejscu nazywanym receptorem, składającym się z czterech podjednostek białkowych – działa to jak klucz i zamek. Insulina otwiera komórki dla glukozy, łączy się z zamkiem, czyli tym receptorem, sama będąc kluczem. Dla komórki jest to sygnał, żeby do błony komórkowej wysłać z wewnątrz komórki białka transportujące glukozę, one łączą się z błoną komórkową, łapią glukozę, która jest w dużej ilości po jedzeniu na zewnątrz komórki. Wciągają glukozę do środka komórki i tam jest zamieniana na energię. Jeden gram glukozy daje cztery kalorie.
A my przecież cały czas coś jemy i jemy…
A jak to odbywa się u ludzi zdrowych?
Czyli wszystkie osoby z otyłością są „insulinooporne”?
Tak, są mniej lub bardziej „insulinooporne”. Te cztery duże brzuchy na plaży, od których pani zaczęła rozmowę, to otyłość trzewna. Ci mężczyźni mogą mieć prawidłowe stężenie glukozy, nie mieć cukrzycy, ale poziomy insuliny będą mieli pod sufit.
A jak mierzy się stężenie insuliny?
Tak naprawdę pomiar stężenia insuliny we krwi nie jest nam, lekarzom, do niczego potrzebny, na podstawie stężenia insuliny nie podejmujemy żadnych decyzji terapeutycznych u osób z otyłością lub w cukrzycy. Ale insulina jest nagminnie oznaczana na czczo i w doustnym teście obciążenia 75 g glukozy. Normy jednakże opracowano jedynie dla wartości na czczo. Norma po godzinie czy dwóch od spożycia tak dużej ilości glukozy nie istnieje – u zdrowego człowieka ma się wydzielić tyle insuliny, ile potrzeba, żeby stężenia glukozy było prawidłowe. I to te czasami wysokie stężenia insuliny w tym teście – a jej ilość potrafi wzrosnąć w ciągu godziny ponad stukrotnie – niepokoją lekarzy i pacjentów i powodują rozpoznanie „insulinooporności”, podczas gdy tak naprawdę mamy do czynienia z mechanizmem adaptacyjnym organizmu do nadmiaru zgromadzonego w ciele tłuszczu.
Insulinooporność poza tym jest stanem zmiennym. W stresie, gdy człowiek się zdenerwuje, w organizmie wydziela się adrenalina. Dla organizmu to sygnał, że trzeba uciekać przed zagrożeniem. Organizm wtedy od razu staje się insulinooporny, żeby nie wchłaniać glukozy – ona ma zostać we krwi, bo będzie potrzebna energia dla mięśni do ucieczki. Za to odpowiada andrenalina. Ona po to podnosi stężenie glukozy we krwi, żeby mięśnie miały energię do uciekania. Serce szybciej bije, więc też musi mieć więcej glukozy.
Czyli to taki pierwotny mechanizm przetrwania?
Tak. Poza tym w okolicach miesiączki organizm kobiety robi się bardziej insulinooporny. To się zmienia w zależności od emocji.
Czy więc szeroko pojęty stres wpływa na insulinooporność?
Tak, ale zdrowy człowiek ma to tak ustawione, że cukier zawsze będzie w normie, a insuliny wydzieli się tyle, ile potrzeba, żeby zmusić komórki do pochłaniania glukozy. Jeśli w pewnym momencie trzustka przestaje produkować odpowiednią ilość insuliny, komórki nie dają rady wchłonąć cukru i rozwija się cukrzyca typu 2. Tak więc samo zjawisko insulinooporności pozwala nam nie zwiększać masy ciała w nieskończoność. Jego elementem jest zwiększone stężenie insuliny.
To jaki błąd popełniają lekarze, diagnozując insulinooporność?
Kobiety z rozpoznaną „insulinoopornością” to najczęściej osoby z otyłością. Trafiają one do ginekologa-endokrynologa i mówią: „gruba jestem, a nic nie jem; dlaczego”. Lekarz oznacza im stężenie insuliny we krwi i stwierdza: ma pani wysokie stężenie insuliny, i to dlatego jest pani otyła, ma pani ciężką insulinooporność. I odsyła do diabetologa. I to jest przykład błędnego myślenia. Ta pacjentka ma chorobę zwaną otyłością lub nadwagę. To nie jest insulinooporność. To insulinooporność jest skutkiem otyłości, a nie na odwrót.
Insulinooporność należy do obrazu otyłości – u jednych jest większa, u innych mniejsza – to jest mocno zmienna cecha u ludzi. Norma insuliny na czczo wynosi od 3 do 25 mikrogramów jednostek insuliny w mililitrze osocza. Człowiek z otyłością będzie miał na czczo 30 albo 40, bo aż tyle potrzebuje, żeby komórki zjadały glukozę w odpowiednim tempie i żeby glikemia była w normie. I to jest prawdziwy mechanizm insulinooporności. Natomiast mechanizm rozpoznawania insulinooporności to desperacka próba wyjaśniania pacjentce z otyłością, dlaczego nie może schudnąć. Mówi się: ma pani wysokie stężenia insuliny, a ona sprzyja syntezie wszystkiego i odkładaniu się tłuszczu, więc dlatego nie może pani schudnąć. Rzeczywiście, tak insulina działa, ale to nie dlatego nie można schudnąć. Otyłość to ciężka, przewlekła choroba, bardzo trudna do leczenia. Insulinooporność zaś sama w sobie chorobą nie jest, jest co najwyżej jej objawem, którego zresztą ogóle nie potrzeba oceniać czy mierzyć. Otyłość widać gołym okiem, i nie jest ona skutkiem insulinooporności, a jej przyczyną.
Czyli insulinooporność jest zaburzeniem całkowicie dietozależnym. Jeśli więc prawidłowo się odżywiamy, zmniejszamy masę ciała, od razu lepiej czujemy się i zwiększamy wrażliwość komórek na insulinę.
Tak jest. A dowodem na słuszność tej teorii jest fakt, że jak człowiek zredukuje masę ciała nawet trochę, czyli komórki obładowane tłuszczem odtłuszczą się, chętniej wchłaniają glukozę. Każdy człowiek z otyłością, który poziom glikemii ma nawet w górnych granicach normy, jeśli trochę schudnie, wtedy obniża się ona do dolnych granic, a więc jest to stan odwracalny pod warunkiem, że uda się zmniejszyć masę ciała. Obniża się też stężenie insuliny.
To skąd w ogóle koncepcja insulinooporności?
Są rzadkie choroby, uwarunkowane genetycznie, w przebiegu których insulina działa źle. Mogą być wady receptora dla insuliny, wady cząsteczki samej insuliny. One występują u osób z prawidłową masą ciała. W rzadkich chorobach genetycznych rzeczywiście więc można dopatrywać się elementu insulinooporności. Np. w pewnych chorobach człowiek prawie nie ma w ogóle tkanki podskórnej, jest skrajnie chudy, jest w związku z tym insulinooporny. Ale u niego działa inny mechanizm, to jest zaburzenie molekularne w dużym stopniu genetycznie determinowane. Zjawisko to zatem występuje także poza otyłością, a od jakiegoś czasu niektórzy tłumaczą rozwój otyłości obecnością insulinooporności, uzasadniając, że właśnie dlatego ktoś nie może zredukować masy ciała, bo jest insulinooporny. Jeszcze raz powtórzę: insulinooporność to skutek nadwagi, a nie jej przyczyna.
Co zatem zaproponować pacjentom, poza chirurgią bariatryczną?
W tej chwili zanim kogoś wyślemy do chirurga bariatrycznego, podejmujemy próbę – często bardzo skuteczną – leczenia otyłości analogami GLP-1. Te leki hamują łaknienie i bardzo skutecznie pomagają zredukować masę ciała i tym samym poprawiają wrażliwość na insulinę. My, diabetolodzy, mówimy, żeby w ogóle nie mierzyć stężenia insuliny. To niczemu nie służy. Jeśli ktoś ma prawidłowe stężenie glukozy we krwi, nie ma znaczenia, że ma wyższe stężenie insuliny. Ale jak ma już podwyższony poziom glikemii, trzeba to leczyć. Na wyższe czy niższe stężenie insuliny nie dajemy leków.
Rozmawiała Beata Igielska (zdrowie.pap.pl)
Źródło: MP.PL